Robi się coraz cieplej (piszę te słowa 1 kwietnia 2017 roku), dlatego z półek sklepowych coraz częściej będzie kusił cydr. Ten lekki napój alkoholowy na stałe zagościł w Polsce, a udział w rynku z roku na rok jest coraz większy.
Tym razem Cidre De La France zakupiony w Kauflandzie w cenie ok. 11,50 zł. W pierwszej chwili trzeba zmusić się do pogodzenia z etykietą, która bardziej nadaje się na książeczkę dla dzieci, a i tam nie stosuje się już gradientów. No, ale nie o etykietę przecież chodzi.
Po otwarciu butelki wita nas nieprzyjemny, stęchły zapach. Przecierając lekko łzawiące oczy, próbuję dojrzeć ilość procentów – jest ich zaledwie 4%, czyli o 0,5% mniej niż w naszych rodzimych produktach. Bo trzeba wiedzieć, że Cidre De La France to produkt (o dziwo) francuski.
Wygląd: Klarowny, ciemny słomkowy, piana szybko opada, co jest charakterystyczne dla cydru.
Smak: Wytrawny, z nieprzyjemnym posmakiem, bardziej gorzki niż jabłkowy.
Podsumowanie: Jedyny większy plus to brak charakterystycznego dla polskich cydrów przesłodzenia. Jednak nawet schłodzony mi nie smakował.