Wino zostało zakupione według klucza:
- byle nie słodkie,
- do 30 zł,
- żeby pasowało do wykwintnej potrawy, którą zaraz odbiorę”od chińczyka”.
W osiedlowym sklepie do wyboru miałam klasycznego „Kotka”, przyduże „Beauvillon”, przesłodzone i nie do przełknięcia „Carlo Rossi” i kilka innych mało wyrafinowanych przypadków, które idealnie spełniłyby moje dzisiejsze wymagania.
Wybór, skądinąd podyktowany sugestią pani sklepowej, padł na nowość: Radio Boca. Hiszpańskie.
Czymże wino wyróżniło się na tle wyżej wymienionych patykiem pisanych w swojej kategorii? Egzotyczną etykietą, która na myśl przywodzi komunistyczną Kubę; niewymagającym odkręcaniem oraz spełnieniem moich 3 wyżej wymienionych warunków.
Wino nie irytuje cierpkością, nie przyćmiewa smaku potrawy, jest lekkie i przyjemne. Wyraziście wyczuwalne są nuty owocowe. Znawcy zapewne wypunktowaliby, które dokładnie.
Polecam szukającym alternatywy dla typowych stołowych win, którymi witamy gości albo z którymi w gości idziemy; tym, którzy jak ja, nie czują różnicy w winie za 300 zł i tym za 20 zł.