Perry Miłosławski Półsłodki to gruszkowy cydr, który mi osobiście się bardzo dobrze kojarzy. Był ratunkiem dla sponiewieranego podniebienia i gardła podczas Woodstocku, gdzie to piło się sikowate piwo z plastiku i po prostu miało się go już dość. Przywrócił kubkom smakowym zdolność odczuwania smaków, nawilżył na nowo gardło i orzeźwił. Dlatego teraz, mimo że za cydrami specjalnie nie przepadam, gdy ten gruszecznik pojawi się w mojej ręce, to na mojej twarzy gości uśmiech, a w głowie eksplodują woodstockowe wspomnienia.
Cydr Miłosławski wytwarzany jest z soku z owocu gruszki. Producent obiecuje, że trunek poddawany jest powolnej fermentacji oraz nie zawiera sztucznych barwników. Jak każdy cydr i ten najlepiej podawać w temperaturze 6-8 stopni. Producent: Browar Fortuna.
Już wspomniałam, że mnie osobiście ten cydr kojarzy się przede wszystkim z orzeźwieniem – spełnia więc rolę, jaka przed cydrami jest stawiana. Do tego ma delikatny smak, a nagazowanie jest wręcz idealne. Dzięki temu, że jest półsłodki, nie odrzucił mnie tak jak Cydr Lubelski. Wszystko to sprawia, że Miłosławski Perry jest bardzo dobrze pijalnym cydrem. Dodam, że mi osobiście bardzo przypasował smak gruszki – może dlatego, że klasyczne cydry z jabłek, które dotąd próbowałam, skutecznie mnie zniechęciły, może dlatego, że to fajna i smaczna odmiana, może dlatego, że takie „winne” i kwaskowate gruszki dobrze się w cydrze prezentują i naprawdę je czuć.
A tu na Instagramie wspomnienie z Woodstocku: