Dawno nie było opisywanego cydru, więc trzeba ten stan rzeczy zmienić.
Na początek kilka niezbędnych, choć nudnawych, faktów. Nabyte w sieci Lewiatan. Dość drogie, bo coś koło 14 zł – dla przypomnienia, Cydr Lubelski potrafi już zejść do 8 zł. Otwieramy butelkę, która na korku zawiera Pana Drabika. Któż to? Mistrz świata w sztuce barmańskiej, laureat nagrody publiczności w programie Mam Talent. No, jak ma talent, to Polski Cydr Klasyczny też musi z butów wyrywać. Przechodzimy do degustacji.
Zapach mocno siarczany, nawet nieprzyjemny, może wynikać z zachłanności i braku cierpliwości. Innymi słowy, rzuciłem się do niuchania jak Japończyk na automat z brudną bielizną.
Piana klasyczna (nazwa zobowiązuje), charakterystyczna dla szampanów, szybko opada. Smak rzeczywiście półsłodki, całkiem przyjemny i… nudny. Nie ma w nim nic odkrywczego. To taki sam produkt, jak wspomniany wyżej Lubelski, Kamron czy Sajder. Bąbelki mile łachocą podniebienie, wspaniała klarowność i nic poza tym. Być może problem polega na tym, że oczekiwania wzbudziła etykieta, która opisuje Cydr Klasyczny jako produkt pozyskiwany ze „świeżo wyciśniętych” jabłek, których odmiany zostały skrzętnie wymienione. Lub dzięki Panu Drabikowi, nie wiem. Cydr Polski Klasyczny to napój poprawny, orzeźwiający i nudny. Moja ocena: 3.
nie smaczny; pozostaje na języku posmak chemii
U mnie w markecie jest po 7.00 zł, ale i tak nie schodzi: spróbowałem białego i czerwonego – taki ulepek z chemii i cukru, nie czuć jabłek.
Wyraźnie czuć cukier i chyba aromat, daleko mu do naturalnego cydru.