Tenczynek Marcowe towarzyszyło mi niedawno przy pracującej niedzieli, kiedy to jednak trochę piwa trzeba, żeby robota ruszyła. Właściwie to tak mnie ta robota pochłonęła, że brałam łyk za łykiem, nawet nie odnotowując, jakie to piwo w ogóle jest. Potem przyszła chwila refleksji i już wiem, czemu tak niespecjalnie zwracało na siebie uwagę. Po prostu nie było jakieś szczególne.
Kolor ciemnobursztynowy i klarowny. Piana szybko wznosząca się ze średnimi pęcherzykami, ale i szybko opadająca, rysująca małe wzorki na szkle. W zapachu przede wszystkim słód karmelowy i trochę owoców. Smak… mi osobiście zabrakło treści. Przede wszystkim słody z nutami karmelu i chleba. Sama goryczka ledwo wyczuwalna, ale jak już doszła do głosu, to była cierpka i ziołowa.
Piwo dobrze pijalne, poprawne, ale nieszczególnie wyróżniające się. W odczuciu jednak słodkawe i karmelowe. Mi dostarczyło tylko procentów potrzebnych do podkręcenia organizmu, ale przyjemnych doznań smakowych żadnych. Moja ocena 3/5.