Wino musujące, białe, półwytrawne – i to jeszcze do obalenia naraz, bo w filigranowym wydaniu? Mnie w to graj! Na takie patenty łapię się szybko, zwłaszcza gdy eksperymentuję z winem w kuchni. Dlatego, nie myśląc za wiele, chwyciłam w sklepie Château Romer Kronung Jahrgangssekt Halbtrocken – nie bądźmy tacy, napiszmy całą nazwę od razu, a na potrzeby recenzji skróćmy do słówka Romer.
Romer to wino musujące, a raczej wino z dość sporą porcją bąbelek. Nie spodziewałam się wiele, otwierając je. Bądź co bądź, wino za kilka złotych nie może być od razu hitem sezonu i uprzyjemnieniem weekendu, ale warto próbować, prawda? Po wepchnięciu nosa w butelkę od razu wyczuwa się słodki, owocowy zapach. Ale to nie są letnie tropiki, bardziej przejrzałe owoce, pachnące początkiem jesieni, kiedy to jest zbyt wilgotno na dobre jabłka. Takim właśnie jabłkiem się chwali przed światem i jest to całkiem fajne, ale dopiero po pierwszym łyku. Z radością się dowiedziałam, że pasuje do ostrych dań i do ryb, a także słodkich deserów. Będziemy próbować!