Cóż bardziej odpowiedniego niż lekki, smaczny i owocowy trunek na ostatni późno letni wyjazd za miasto.
Cóż bardziej odpowiedniego niż trunek o smaku owocu, który kojarzy się z wakacjami u babci, z obdartymi kolanami podczas wspinania sie na najwyższą gruszę, no i koleżanki, które polecają, bo zwyczajnie smaczny.
Nic bardziej ostatnio mnie nie zwiodło niż Sznaps, który czaruje kolorowo-prlowskimi etykietami, obiecując to wszystko, czego nie dostałam.
24% zawartości alloholu sugeruje, że jest to delikatna owocowa alternatywa dla ciężkiej i mało kobiecej wódki, a jednak… pierwsza nuta… gruszka, jest dobrze… kolejna sekunda przynosi gorzkie rozczarowanie, zalewając wspomnienie o gruszce spirytusem. Nic więcej nie czuję.
Wspomnienie o lecie, jak i o smaku, który obiecywał wyżyny doznań smakowych, odchodzi w ten wrześniowy, sobotni wieczór.